Tytuł oryginalny: Eindstation Auschwitz
Autor: Eddy de Wind
Wydawnictwo: W.A.B
Data wydania: 15.01.2020
Liczba stron: 288
Egzemplarz: własny
Jest rok 1942, żydowski doktor Eddy de Wind pracuje jako wolontariusz w Westerbork, obozie przejściowym we wschodniej części Holandii. Tutaj spotyka młodą żydowską pielęgniarkę – Friedel. Zakochują się w sobie i biorą w obozie ślub. W 1943 roku zostają przetransportowani do Auschwitz. Tam zostają rozdzieleni: Eddy trafia do baraku numer 9, Friedel do baraku 10, w którym przeprowadzane są medyczne eksperymenty. Kiedy Rosjanie zbliżają się do Auschwitz w końcówce roku 1944, naziści rozpoczynają zacieranie śladów, a więźniowie wyruszają w głąb Niemiec w marszu śmierci. Eddiemu udaje się ukryć, pozostaje w Auschwitz i zaczyna pisać.
Gdy tylko dowiedziałam się, że na naszym rynku wydawniczym pojawi się książka “Stacja końcowa Auschwitz” wiedziałam, że muszę ja kupić i przeczytać. Ostatnio coraz częściej sięgam po książki o tematyce II wojny światowej, a w szczególności o obozie w Auschwitz. Gdy zaczęłam czytać tę książką, odkryłam, że nie mogę jej skończyć w jeden dzień, ponieważ jest to naprawdę ciężko napisana książka, obok której trzeba przystanąć i pomyśleć.
Książka opowiada historię żydowskiego doktora Eddiego de Winn pochodzącego z Holandii. W roku 1942 zostaje zwerbowany do pracy w obozie przejściowym Westerbork, to właśnie tam poznaje swoją ukochaną Friedel i postanawiają wziąć również ślub. Jednak już w 1943 zostają zmuszeniu do przetransportowania się do Auschwitz, gdzie zostają rozdzieleni. Nasz bohater trafia do blogu numer 9, a jego ukochana do numeru 10 (jak ktoś zna historię, to wie co się działo, z kobietami, które były tam zakwaterowane). W roku 1944, gdy Rosja wygrywa wojnę, Niemcy starają się zacierać wszystkie ślady, po tym, co się działo. Wiele więźniów wyrusza w tzw. “ marszu śmierci”. Eddie jednak z grupką innych więźniów ukrywa się i uchodzi z życiem. Już w tym czasie zaczyna spisywać swoje wspomnienia z tych lat spędzonych w obozach.
Czytałam już wiele recenzji tej książki, I w dużej mierzę były one takie same, bardzo do siebie podobne. Jednak nie mogę zrozumieć, dlaczego ludzie piszą, że ta książka obraża Polaków. Myślę, że Ci, co znają naszą historię wiedzą, co ludzie robili, aby przeżyć. Dlatego, gdy czytałam, że jakiś Polak robił coś złego, wiedziałam, że autor nie odnosi się do całego narodu. Czytałam kiedyś wywiad z dzieckiem Eddiego i to jak on ciepło mówił o polakach, to daje wiele do myślenia tym co tak odebrali tę książkę. Książka sama w sobie jest bardzo brutalna, ukazuje całą prawdę o tym co działo się w Auschwitz. Ile przypuszczalnie osób straciło życie w komorach gazowych. Nie chciałabym żyć w takich czasach, bo jest to piekło na ziemi.
Książka opowiada historię żydowskiego doktora Eddiego de Winn pochodzącego z Holandii. W roku 1942 zostaje zwerbowany do pracy w obozie przejściowym Westerbork, to właśnie tam poznaje swoją ukochaną Friedel i postanawiają wziąć również ślub. Jednak już w 1943 zostają zmuszeniu do przetransportowania się do Auschwitz, gdzie zostają rozdzieleni. Nasz bohater trafia do blogu numer 9, a jego ukochana do numeru 10 (jak ktoś zna historię, to wie co się działo, z kobietami, które były tam zakwaterowane). W roku 1944, gdy Rosja wygrywa wojnę, Niemcy starają się zacierać wszystkie ślady, po tym, co się działo. Wiele więźniów wyrusza w tzw. “ marszu śmierci”. Eddie jednak z grupką innych więźniów ukrywa się i uchodzi z życiem. Już w tym czasie zaczyna spisywać swoje wspomnienia z tych lat spędzonych w obozach.
Czytałam już wiele recenzji tej książki, I w dużej mierzę były one takie same, bardzo do siebie podobne. Jednak nie mogę zrozumieć, dlaczego ludzie piszą, że ta książka obraża Polaków. Myślę, że Ci, co znają naszą historię wiedzą, co ludzie robili, aby przeżyć. Dlatego, gdy czytałam, że jakiś Polak robił coś złego, wiedziałam, że autor nie odnosi się do całego narodu. Czytałam kiedyś wywiad z dzieckiem Eddiego i to jak on ciepło mówił o polakach, to daje wiele do myślenia tym co tak odebrali tę książkę. Książka sama w sobie jest bardzo brutalna, ukazuje całą prawdę o tym co działo się w Auschwitz. Ile przypuszczalnie osób straciło życie w komorach gazowych. Nie chciałabym żyć w takich czasach, bo jest to piekło na ziemi.
Super recenzja. Niedawno przeczytałam książkę o podobnej tematyce jednak ona była jak na takie klimaty, lekka i wzruszająca. Ta wydaje się być jej całkowitym przeciwieństwem- mocna, emocjonująca i przerażająca. Ale nic w tym dziwnego, skoro takie wtedy właśnie były te czasy. W niedalekiej przyszłości zamierzam ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńOj jest to ciężki temat, ale każdy powinien znać całą historię Oświęcimia. Sama kiedys tam bylam.
OdpowiedzUsuńTa książka znajduje się na mojej liście tych obowiązkowych do przeczytania. 😊
OdpowiedzUsuńJa raczej nie sięgnę po tę książkę, bo nie lubię literatury obozowej. A co do obrażania - jesteśmy bardzo wrażliwym narodem, więc nie dziwię się, że takie a nie inne uwagi się pojawiły.
OdpowiedzUsuńTo zdecydowanie było piekło. Swego czasu czytałam na ten temat wiele książek - naukowych opracowań historycznych oraz wspomnień. Już po prostu nie mogę. Modlę się tylko, abyśmy umieli zapobiec, by coś takiego kiedykolwiek się powtórzyło.
OdpowiedzUsuńTo zdecydowanie nie jest książka dla mnie. Nie lubię takiej tematyki.
OdpowiedzUsuńA ja wręcz odwrotnie, może to kwestia opowieści z przeszłości mojej babci, jej przemożna chęć, aby takie oblicze historii nigdy nie zostało zapomniane.
UsuńMoja siostra uwielbia takie książki. Dla mnie to męczarnia czytać co było w tamtych czasach. Byliśmy tam z mężem na wycieczce. O ile Auschwitz jest teraz przerobione na muzeum i nie czuć tego klimatu tak bardzo, to Birkenau jest miejsce koszmarnm. Obok jest las i wiesz, że faktycznie tam nawet ptaki nie śpiewają?
OdpowiedzUsuńW tym roku wybór powieści o tematyce obozowej jest ogromny. Ja zdecydowałam się na jedną książkę i to taką bardzo łgodną. Zbyt emocjonalnie podchodzę do tego tematu by czytać mocniejsze powieści które bardzo dokładnie oddają realizm tego miejsca
OdpowiedzUsuńJest teraz tyle nowości z Auschwitz na rynku książki, że ciężko stwierdzić, którą czytać!
OdpowiedzUsuńZe wzgląd na historię rodzinną i to, że mój pradziadek wylądował w tym piekle, nie jestem w stanie pojąć jak ludzie potrafią sobie wyżygiwać tą tragedię na potrzeby polityczne (Rosia,USA, naród żydowski).
OdpowiedzUsuńDlaczego, żaden z nich nie potrafi w prost powiedzieć prawdy i pamiętać, a nie robić z tego szopkę medialną?
Cieszę się, że ta książka wyszła, dlatego, że ludzie muszą w końcu pojąć i zrozumieć, że nie tylko byli źli czy bohaterowie, ale również i zwykli ludzie, którzy też cierpieli.
Do tematyki obozowej nawet nie trzeba mnie namawiać. Chłonę wszystko, tak ją lubię.
OdpowiedzUsuńOstatnio było wiele słów o Polakach wyrządzających krzywdę, jakby to oni byli katami, może stąd taki wydźwięk w recenzjach. Wojna to wojna, są i dobrzy i źli po każdej ze stron.
OdpowiedzUsuńByłam bardzo ciekawa tej książki, jednak czytając twoją opinię, bardziej zaciekawiło mnie stwierdzenie: "W roku 1944, gdy Rosja wygrywa wojnę" — powiedz, proszę, co miałaś na myśli, pisząc to?
OdpowiedzUsuńOwszem Wielka Brytania, co prawda nie tak bardzo, jak Rosjanie uwielbiali chełpić się zwycięstwem nad Niemcami, jednak nie można zapominać, że byli oni jedynie sojusznikami, więc błędne jest twierdzenie, że Wielka Brytania czy Rosja wygrali wojnę. Mogę się jedynie domyślać, jak duża propaganda Rosyjska za tym przemawia, jednak nam, Polakom dobrze jest wiedzieć i pamiętać, że "pobedobesiye" to jedynie szaleństwo zwycięstwa, które nie ma w sobie za grosz prawdy.
I nie odbierz tego, proszę, jako pouczenie, ale jedynie jako ciekawostkę.
Niestety odrobinkę się z tym nie zgodzę. Gdyby nie Rosja i bomba atomowa zrzucona na Hiroszimę i Nagasaki pewnie wojna trwałaby w najlepsze. Anglia nie była już takim mocarstwem, Churchill wcale nie stanowił najlepszego stratega (Stalin tym bardziej, ale Rosja zawsze szła na ilość), a USA nie miała na tyle mocy, by wysłać wojska do Europy. Bo i po co, tym bardziej, że Hawaje były bliższym im sercu skrawkiem lądu.
UsuńPoczekaj, bo ja się skupiłam przede wszystkim na książce i na wojnie jaka miała miejsce między Polską a Niemcami i w jakimś stopniu między Rosją. Reszta świata ma się nijak do naszych obozów i tego, o czym jest książka.
UsuńZapytałam jedynie, z ciekawości, jaką wojnę koleżanka miała na myśli w ‘44, którą Rosjanie wygrali? Bo jeżeli miała na myśli tę między nami a Niemcami, to nie jest to prawdziwe stwierdzenie. Niemcy skapitulowali w ‘45, a Rosjanie już dawno byli na terenach polskich, tylko dopiero po zerwaniu paktu o nieagresji przez Hitlera, stali się naszymi sojusznikami — o ile tak to można nazwać. Owszem, nie neguje ich mobilizacji w wypędzeniu wojsk niemieckich z naszego kraju, w końcu to Stalin używał swoich ludzi, jako mięso armatnie, ale pisanie w takim kontekście, że jakoby wygrali wojnę z Niemcami, jest błędne. Tylko o to mi chodziło i tylko do tego odnosiłam swoją wypowiedź.
Co do całej reszty, którą napisałaś, to przyznaję, nie bardzo wiem, jak ugryźć temat, ponieważ jest to chyba zbyt uproszczone, jak dla mnie. Hiroszima i Nagasaki zostały zbombardowane po kapitulacji III Rzeszy. To właśnie na nich skupiono się zaraz po upadku Hitlera, więc skąd wniosek, że gdyby nie atomówka zrzucona na Japonię wojna trwałaby w najlepsze? W czasie, kiedy my walczyliśmy z Niemcami, reszta świata, rozprawiała się z Japonią.
I Stanom Zjednoczonym wcale nie było bliżej do Hawai. Oni nieustannie, po agresji, jaką stosowała Japonia, powoli dążyli do unicestwienia mocarstwa japońskiego i całkiem nieźle im to wychodziło. Dzięki zaangażowaniu całego państwa, byli bardzo dobrze zmobilizowani pod względem ludzi i sprzętu, jakim dysponowali. A Stalin wcale taki głupi też nie był, bo kiedy okazało się, że Hitler ma za nic ich pakt o nieagresji i w końcu musiał zacząć bronić granic swojego państwa, i ze względu na sytuację, jaka miała miejsce na Pacyfiku, niedługo później zerwał pakt z Japonią, bo wiedział, co go czeka, jeżeli tego nie zrobi.
Borze szumiący, laski, sorki, ale się rozpisałam ;)
Tym razem nie jest to mój gatunek książek, po który sięgam najczęściej. Staram się unikać takich trudnych książek, bo bardzo je przeżywam i kilka dni nie mogę się skupić.
OdpowiedzUsuńKsiążka na pewno jest warta przeczytania, więc zapisałam sobie jej tytuł :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! wy-stardoll.blogspot.com
Zdecydowanie są to trudne wspomnienia dla całej Europy. Dobrze, że przetrwały w literaturze.
OdpowiedzUsuńrecenzja świetna ale to zdecydowanie nie mój klimat... w ciąży unikam smutnych , przykrych historii , tematów a ten niestety taki jest ..
OdpowiedzUsuńNa takie książki zazwyczaj potrzebuje więcej czasu. Może kiedyś ją przeczytam.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Swoją drogą w ostatnim czasie mamy duży wybór jeśli chodzi o tę tematykę.
UsuńBardzo dobrze, że wspomnienia tamtych lat przetrwały. Każdy powinnien znać historię i nie dopuszczać do takiego braku człowieczeństwa. Ostatnio unikam tej tematyki w książkach, ależ pewnością przeczytam za jakiś czas.
OdpowiedzUsuńMnie nie dziwi taki odbiór. Czytałam i moim zdaniem autor nie odnosił się do jednostki, a do wszystkich Polaków, jako grupy przebywających w obozie. Niejednokrotnie wspominał, że byli grupą uprzywilejowaną, że nie chcieli mu pomagać. Daleka jestem od myślenia, że obraża, ale jego wypowiedzi miały negatywny wydźwięk. Jednak rozumiem, że mógł mieć takie odczucia i jako inna nacja czuł się pokrzywdzony.
OdpowiedzUsuńLiteratura obozowa nie jest dla mnie :/
OdpowiedzUsuńPo takie tematycznie książki zawsze z zainteresowaniem sięgam, historię trzeba pamiętać, uczuć się na niej, aby nie popełnić w tragicznych błędów przyszłości.
OdpowiedzUsuńW tym roku jest wydawane dużo obozowej literatury i bardzo mnie to cieszy. Należy pamiętać o tych wydarzeniach.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie jest to propozycja dla mnie. Nie przepadam za taką tematyką
OdpowiedzUsuńTemat dość ważny ale zbyt poważny dla mnie za bardzo bym przeżywała czytając tą książkę więc raczej jej nie przeczytam.
OdpowiedzUsuńLiteratura obyczajowa mnie ani trochę nie zachęca. Omijam takie książki szerokim łukiem.
OdpowiedzUsuńChętnie bym przeczytała, książki historyczne wnoszą naprawdę wiele cennego do współczesnego postrzegania otaczającego nas świata
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś wrócę do literatury obozowej, na razie nie mam na to ochoty (wystarczy mi powrót do "Innego świata" na studiach)
OdpowiedzUsuńW ostatnim roku książki związane z obozami stały się bardzo "na topie". Ja zbyt często po takie lektury nie sięgam. Nie dlatego, że udaję, że to się nie wydarzyło, ale dlatego, że po przeczytaniu takiej historii mogłabym się psychicznie nie podnieść.
OdpowiedzUsuńPrawda jest taka, że w obozach byli nie tylko Polacy, ale również Żydzi i inne narody. I każdy walczył tam o przetrwanie, więc nie ma w tym nic dziwnego, że ktoś zrobił komuś coś złego. Oczywiście sporo było też sytuacji, gdzie więźniowie wspierali się na wzajem i sobie pomagali - ale nie oszukujmy się: każdy w takiej sytuacji myślałby głównie o sobie, o swojej rodzinie i powrocie do domu.
To, że niektórzy czytelnicy obrażają się, bo powiedziano coś złego o Polakach i ich poczynaniach w czasie II wojny światowej niezmiennie mnie bawi. Megalomania naszego narodu nie zna granic.
OdpowiedzUsuń