Ariana | WS | Blogger | X X

niedziela, 26 marca 2017

Czarna Trasa - Antonio Manzini

Tytuł : Czarna Trasa 
Tytuł oryginalny : Pista nera
Autor : Antonio Manzini
Cykl :  Śledztwa Rocca Schiavone
Tom : 1
Wydawnictwo : Muza 
Data wydania : 02.03.2017
Liczba stron : 288
Egzemplarz : recenzencki 


" Urodzony i wychowany w rzymskiej dzielnicy Trastevere, zastępca komendanta policji Rocco Schiavone nienawidzi jazdy na nartach, gór, śniegu i zimna. Gardzi wszelką odzieżą zimową i nie wyobraża sobie rezygnacji z eleganckiego obuwia. Największa wysokość, na jaką się wspiął w całym swoim życiu to mierzące 137 metrów Monte Mario, wzgórze będące najwyższym punktem w jego rodzinnym mieście. Tymczasem, po tym jak zadarł z niewłaściwymi ludźmi i wpadł w poważne tarapaty, zostaje zesłany do Doliny Aosty, alpejskiego miasteczka turystycznego położonego na pograniczu Włoch i Francji, daleko od ukochanego Rzymu. Na nartostradzie pod śladami skutera śnieżnego znaleziono zwłoki. I Rocco musi się zabrać do pracy. W lutym. W śniegu. I lodzie. Na wysokości 1500 metrów nad poziomem morza.
Rocco, gdy prowadzi śledztwo, jest jednak w swoim żywiole. Mimo przeciwności rzuca się w wir pracy, lawiruje wśród tras narciarskich, górskich schronisk i tramwajów napowietrznych, spotyka się z instruktorami jazdy na nartach i przewodnikami po Alpach. Zadanie utrudnia mu nieznajomość lokalnych obyczajów, dialektu i historii nowego miejsca zamieszkania, nie ułatwiają go również poczciwi mieszkańcy Aosty, chłodni, poważni, pracowici i pilnujący własnych spraw (poza kilkoma mieszkankami kurortu, gotowymi przyjąć Rocca bardzo ciepło). "

Z Włoską literaturą nie mam za dużo wspólnego. Dlatego bardzo chętnie sięgnęłam po debiut Antonia Manzini, gdyż byłam ,ciekawa co takiego,dostanę od niegrubej książki, która przyciąga opisem i okładką. Naprawdę spodobał mi się wątek kryminalny w tej książce. Jak i również wiele pomysłów. Detektyw również przyciąga do siebie i mam nadzieje, że tak będzie w kolejnych tomach.

- Czy to prawda, że policjanci na służbie nie piją?
- Tak - odpowiedział Rocco i nalał sobie kieliszek.

W książce poznajemy głównego detektywa Rocco Schiavone. Zdaje sobie sprawę, że może nie należeć on do waszych ulubieńców, ale mi mimo wszystko pasował. Jest on chamski, bezczelny i zły. Pije, nie przestrzega zasad, zdarza mu się igrać z ogniem. Lubi prostytutki, przez co również często zdradza swoją żonę. A jeśli chodzi,o śledztwo to,wykazuje się brakiem empatii. Jako typowy rzymianin nie lubi mrozów, dlatego, gdy musi udać się w zaśnieżone góry obejrzeć zwłoki, nie jest ty powodem zachwycony.

- Jak ktoś chce sobie coś przypomnieć i to coś nie przychodzi do głowy, to można spalić mnóstwo neuronów.
Książka sama w sobie jest napisana naprawdę dobrze. Można powiedzieć, że wątek kryminalny jest tutaj wzięty z przymrużeniem oka. Poznajemy bardziej naszego bohatera pierwszoplanowego. Jego przygody i rozmowy z żoną. To z czym musi zmagać się na co dzień. Muszę powiedzieć, że jestem zadowolona z lektury. Mimo że książka, a raczej książeczka czyta się szybko, to wciąga czytelnika i nie puszcza aż do ostatniej strony. Ciężko było mi ją odłożyć na półkę, dlatego mam nadzieje, że wydawnictwo muza nie będzie kazało długo czekać na kolejne tomy tej serii.


Po jego zmarzniętym, zmęczonym ciele rozlało się dobrze znane, przykre poczucie winy. Zawsze tak było. Za każdym razem, gdy kończył sprawę, czuł się brudny, oślizgły, potrzebował długiego prysznica albo parodniowej podróży. Tak jakby to on był zabójcą. [...] Nie można obcować z okropnościami, samemu się nie paskudząc. Dobrze o tym wiedział. Musiał zanurzać ręce w to lepkie błoto, w to wstrętne bagno, żeby złapać krokodyla. Żeby tego dokonać, musiał zamienić się w kreaturę zamieszkującą takie miejsca. Musiał się ubrudzić. Mętne bajoro stawało się jego domem. A smród zgnilizny jego dezodorantem. Ale nie był w stanie polubić tego bagna z ważkami latającymi tuż nad wodą, jadowitymi wężami i szarym piaskiem przypominającym sraczkę słonia. Stanowiło to najmroczniejszą i szpetną część jego życia, z trudem i bólem tam wracał. I to wszystko: dochodzenie, zabójcy, kłamstwa i uniki zmuszały go do obrachunków. 
Musiał to robić, chociaż zawsze starał się zostawić za sobą najgorsze przeżycia. Usiłował zapomnieć o złu, zarówno tym, jakie wyrządził, jak i tym, którego doznał. O krwi, o wrzaskach, o trupach. Które wracały pod jego powieki za każdym razem, gdy je przymykał. [...] Skurwysyny, obrzydliwa fauna typowa dla tego bajora, ludzie brązowi jak błoto i jak gówno, z którego byli ulepieni. Wciągali go w dół, w ruchome piaski jego egzystencji, zmuszali do powrotu na bagna.
To było coś gorszego od koszmaru, bo koszmary znikają wraz ze świtem. Bagno pozostaje na zawsze. Prawdziwe, namacalne, żywe i zatrute. Czekało na niego. W tym bagnie Rocco Schiavone był taki sam jak inni. Ani gorszy, ani lepszy. Granica między dobrem a złem, między tym, co słuszne, a tym, co błędne, znikała. Znikały też niuanse. Albo wskakujesz po szyję, albo trzymasz się z dala. Nie ma żadnych półśrodków.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz