Autor : Aleksandra Janusz
Cykl : Miasto magów
Tom : 1
Wydawnictwo : Uroboros
Data wydania : 04.04.2018
Liczba stron : 416
Egzemplarz : recenzencki
" Mag-szermierz Lloyd zmierzy się ze swoją mroczną przeszłością. Błyskotliwy informatyk Timothy wyjdzie poza wirtualny świat. Narcystyczny rockman Gabriel wreszcie zacznie podejmować własne decyzje. Razem z zakonnicą Weroniką, wiekowym Krzysztofem oraz niespodziewanym przybyszem z odległych stron stawią czoło mitycznym bestiom oraz dawnym – i nowym – wrogom. Czy znajdą odpowiedzi na zagadki, jakie zostawiła po sobie legendarna Kaja Modrooka? I czy Eunice wyjdzie zwycięsko z próby, jaką postawi przed nią los? "
Do napisania recenzji tej książki zbierałam się już naprawdę bardzo długo. Po przeczytaniu tej pozycji nie wiedziałam kompletnie co mam o niej myśleć. Nie wiedziałam, czy książka mnie zachwyciła, czy rozczarowała. Czy właśnie tego się spodziewałam ? Z tego, co się dowiedziałam, jest to wznowienie książki o tym samym tytule z roku 2006. Ja co prawda nie czytałam tamtej wersji, ale od wydawcy dowiedziałam się, że autorka odrobinę pozmieniała dialogi w książce. Nowa okładka na pewno podoba mi się o wiele bardziej niż ta poprzednia. Ale przechodząc do samej recenzji.
Dom wschodzącego słońca to książka, która od pierwszych stron wprowadza nas w świat magów oraz czarodziejów. Każdy z nich różni się profesją oraz statusem. Jednak żyją razem w jednym społeczeństwie. W książce poznajemy również kilka naprawdę godnych poznania bohaterów, którzy wywierają na czytelniku ogromne wrażenie. Pokochałam wiecznie zbuntowaną Eunice, wspaniałego i pięknego Gabriela, czarującego Lloyda. Więcej mamy w tej książce opowieści z życia magów niż samej fabuły, jednak to mi w zupełności nie przeszkadzało.
Dom Wschodzącego Słońca to książka, która nie ma wyraźnego schematu. Czyta się ją szybko i mam nadzieje, że autorka napisze kolejny tom. W tej części zabrakło mi trochę wątków oraz akcji, jednak mam nadzieje, że w kolejnych częściach będzie lepiej. Jeśli nie mieliście okazji, przeczytać jeszcze tej serii to wam ją polecam, bo myślę, że jest godną opowieścią wartą poznania.
Świat był skomplikowanym miejscem, niejednoznacznym i niejednorodnym. O tym wiedziała zawsze. Nie dało się ująć go w schematy, w ramy, proste prawa. Żadna z filozofii, żadna z teologii nie objaśniała go wystarczająco dobrze.
Do napisania recenzji tej książki zbierałam się już naprawdę bardzo długo. Po przeczytaniu tej pozycji nie wiedziałam kompletnie co mam o niej myśleć. Nie wiedziałam, czy książka mnie zachwyciła, czy rozczarowała. Czy właśnie tego się spodziewałam ? Z tego, co się dowiedziałam, jest to wznowienie książki o tym samym tytule z roku 2006. Ja co prawda nie czytałam tamtej wersji, ale od wydawcy dowiedziałam się, że autorka odrobinę pozmieniała dialogi w książce. Nowa okładka na pewno podoba mi się o wiele bardziej niż ta poprzednia. Ale przechodząc do samej recenzji.
Dom wschodzącego słońca to książka, która od pierwszych stron wprowadza nas w świat magów oraz czarodziejów. Każdy z nich różni się profesją oraz statusem. Jednak żyją razem w jednym społeczeństwie. W książce poznajemy również kilka naprawdę godnych poznania bohaterów, którzy wywierają na czytelniku ogromne wrażenie. Pokochałam wiecznie zbuntowaną Eunice, wspaniałego i pięknego Gabriela, czarującego Lloyda. Więcej mamy w tej książce opowieści z życia magów niż samej fabuły, jednak to mi w zupełności nie przeszkadzało.
Dom Wschodzącego Słońca to książka, która nie ma wyraźnego schematu. Czyta się ją szybko i mam nadzieje, że autorka napisze kolejny tom. W tej części zabrakło mi trochę wątków oraz akcji, jednak mam nadzieje, że w kolejnych częściach będzie lepiej. Jeśli nie mieliście okazji, przeczytać jeszcze tej serii to wam ją polecam, bo myślę, że jest godną opowieścią wartą poznania.
Świat był skomplikowanym miejscem, niejednoznacznym i niejednorodnym. O tym wiedziała zawsze. Nie dało się ująć go w schematy, w ramy, proste prawa. Żadna z filozofii, żadna z teologii nie objaśniała go wystarczająco dobrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz